• Oferty pracy
  • O nas
  • Wspieramy
  • Blog
  • FAQ
  • Kontakt
  • Polski Polski
    • Українська Українська
    • Polski Polski
stacjarekrutacja
stacjarekrutacja stacjarekrutacja
  • Oferty pracy
  • O nas
  • Wspieramy
  • Blog
  • FAQ
  • Kontakt
  • Polski Polski
    • Українська Українська
    • Polski Polski

Blog

Komunikatywny język angielski

Komunikatywny język angielski

W dzisiejszych czasach na rynku pracy, często spotykamy się z wymogiem posługiwania się językiem obcym – w zależności od stanowiska – w większym lub w mniejszym stopniu. 

Większość kandydatów w swoich CV ma zaznaczony poziom średni lub średnio zaawansowany, ale czy taka jest prawda? Jak pokazała rekrutacja, którą ostatnio przeprowadzałem…nie do końca, ale zacznijmy od początku.

W pewną środę, godzinę przed końcem pracy, zadzwonił telefon. Był to Kierownik obiektu u naszego Klienta, który zgłosił zapotrzebowanie na Pracownika recepcji. Osoba z którą dotąd współpracował przeprowadzała się do innego miasta, więc pojawiła się potrzeba pozyskania nowego pracownika do recepcji.

Na początku zaznaczył, że będzie potrzebował pracownika za około dwa tygodnie, co naturalnie mnie ucieszyło, ponieważ będzie czas, aby przeprowadzić solidną rekrutację  oraz selekcję kandydatów. 

Wymogi – tutaj również wszystko wskazywało na łatwy i przyjemny temat. Pełny etat, stałe godziny, umowa o pracę od pierwszego dnia czy możliwość awansu, nie zdarzają się często w rekrutacjach, które przeprowadzamy. Na koniec Kierownik dodał, że osoba którą wybierzemy, musi posiadać komunikatywną znajomość języka angielskiego. Firma Klienta, obecnie ma międzynarodową strukturą, co wiąże się z dużą częstotliwością obsługi gości w języku angielskim.

Następnego dnia zabrałem się do pracy – zredagowanie ogłoszenia oraz jego wystawienie nie zajęło mi więcej niż 20 minut. Spodziewałem się dużego zainteresowania i tak faktycznie było. Po kilku dniach rozpocząłem selekcję CV, w których, każdy z kandydatów miał zaznaczoną znajomość języka angielskiego. Szukałem również osób z doświadczeniem w pracy w recepcji, ponieważ sądziłem, że takiej osobie najłatwiej będzie opanować obowiązki związane z pracą na terenie nowego obiektu. Wybrałem pięć kandydatur, które spełniały powyższe kryteria oraz umówiłem je na kolejny dzień. 

Rozmowy rozpoczęły się zgodnie z założeniem od godz. 10:00: 

Pierwszym Kandydatem była Pani, która pracowała już wcześniej w hotelu na stanowisku Recepcjonistki. Rozmowa przebiegała wzorowo…do momentu, w którym w języku angielskim poprosiłem kandydatkę o powiedzeniu kilku słów o sobie. Tutaj nastąpił nagły zwrot akcji, ponieważ aplikująca powiedziała jedynie I am, po czym nastała niezręczna cisza. Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ w ogłoszeniu wyraźnie było napisane, że jest wymagany język angielski w stopniu komunikatywnym, ale próbowałem sobie to wytłumaczyć, że pewnie się zestresowała rozmową kwalifikacyjną. Z drugiej jednak strony czy nie będzie się stresowała w momencie, w którym przyjadą zagraniczni goście na  teren obiektu i zadadzą jej jakieś pytanie?

Kolejnym kandydatem był Pan w średnim wieku, który pracował do tej pory w administracji publicznej. I tutaj faktycznie Pan wykazywał się bardzo dobrą znajomością obsługi pakietu Office, ale w momencie, w którym zapytałem o język angielski, Pan wprost odpowiedział, że języka angielskiego nie zna, a wpisał do CV, ponieważ każdy tak robi, ale za to bardzo dobrze zna język rosyjski. Odpowiedziałem, że niestety, ale na tym stanowisku język angielski jest obowiązkowy. Podziękowałem za rozmowę.

Po kilku kolejnych rozmowach rekrutacyjnych, które nie przyniosły zamierzonego efektu – komunikatywnej znajomości języka angielskiego bądź jakiekolwiek znajomości – zacząłem się zastanawiać jak mogę dotrzeć do osób, które będą spełniały owe kryterium. Postanowiłem dodać kolejne ogłoszenie, w którym wyraźnie zaznaczę, że wymogiem jest znajomość języka angielskiego, która będzie testowana podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Tym razem zgłosiło się dużo mniej osób, z których został wybrany nowy Pracownik recepcji.

Ta rekrutacja skłoniła mnie do refleksji. Czy fakt, że w pierwszym ogłoszeniu nie zaznaczyłem, iż język angielski będzie testowany podczas rozmowy zwalnia kandydatów z jego znajomości?  Prawda jest taka, że każdy z nas liczy na to, że podczas rozmowy kwalifikacyjnej nasze słabe strony nie będą poruszane lub swoimi atutami uda nam się zatuszować braki. Znajomość języka obcego to bardzo indywidualna kwestia, która często u kandydatów do pracy nigdy nie była weryfikowana. 

Ja w trakcie tego procesu rekrutacji, nauczyłem się, że warto podkreślić osobie ubiegającej się o pracę najważniejszą umiejętność, którą musi posiadać – podać prosty przykład sytuacji, w której kandydat miałby się odnaleźć…ale zrobić to już na etapie rozmowy telefonicznej. Jasne przedstawienie wymogów przybliża osoby z odpowiednimi kompetencjami do pozyskania zatrudnienia, a nam w procesie rekrutacji oszczędza pracy. 

Telefon w sprawie pracy – jak ułatwić życie sobie i rekruterowi

Telefon w sprawie pracy – jak ułatwić życie sobie i rekruterowi

Poniedziałek, godzina 8:01, biuro gdzieś w Polsce, dzwoni telefon. Naciskając zieloną słuchawkę jestem niemal pewny tego co zaraz usłyszę. Przypuszczenie graniczące z pewnością podpowiada mi, że będzie to brzmiało mniej więcej tak: „Dzień dobry, ja w sprawie pracy, aktualna?”. Mimo wszystko trochę się łudzę…może to właśnie tym razem będzie inaczej. Może to właśnie teraz dzwoni do mnie ktoś, kto od samego początku będzie w stanie w sposób konkretny, powiedzieć czego ode mnie oczekuje.

 I tutaj przejdźmy do tytułu mojego wpisu „Telefon w sprawie pracy – jak ułatwić życie sobie i rekruterowi”. Nie chodzi mi o uczenie kogokolwiek, jak ma przebiegać rozmowa z rekruterem, bo jak będzie inaczej to strzeli focha – absolutnie nie to jest moją intencją. 

Chcę napisać parę słów na temat tego jak sprawić, żeby taka rozmowa przebiegła sprawnie i była satysfakcjonująca dla obu stron.

Zacznijmy od tego, że jako duża firma poszukujemy pracowników w całej Polsce. W każdym z regionów, rekruterzy prowadzą po kilka, kilkanaście procesów rekrutacyjnych na raz. Chcąc pozyskać kandydatów publikujemy ogłoszenia o prace, głównie w portalach internetowych, ale także w gazetach czy na plakatach/ulotkach. W każdym takim ogłoszeniu umieszczamy swój numer telefonu – ten sam numer w różnych ogłoszeniach, na różne stanowiska. Myślę, że już powoli rozumiecie o co mi chodzi.

Tutaj wróćmy do naszej sytuacji. Odbieram telefon, każdy z nas (rekruterów) ma swój „powitalny” tekst, który przy ilości telefonów, które odbieramy, wchodzi w krew i wypowiadamy go niczym automatyczna sekretarka: „Dzień dobry, Przemysław L. ,HR for Business, słucham”.  Napięcie rośnie…co zaraz usłyszę, ostatnie ułamki sekundy, kiedy mam jeszcze nadzieję, że będą to konkrety… „Dzień dobry, ja w sprawie pracy, aktualna?” – jednak nie…

A przecież można inaczej: „Dzień dobry, po tej stronie Jan Kowalski, ja w sprawie oferty na pracownika ochrony w Krakowie, ul. Conrada, aktualne?”. Zapytacie – tylko tyle? Tak, dla nas to aż tyle. Od razu na wejściu mamy konkrety, wiemy gdzie i czego szuka osoba po drugiej stronie. Mając te informacje możemy od razu skupić się na sprawie, w temacie której dzwoni kandydat.

Powiecie, że Jan Kowalski z przytoczonego przykładu, znalazł konkretne ogłoszenie, stąd miał okazję być konkretny. A co z osobami, które dostały od kogoś numer telefonu i nie widziały ogłoszenia? Myślę, że takie osoby też powinny zacząć rozmowę od informacji skąd dzwonią i jakiej pracy szukają. Mając takie informacje rekruter będzie miał już z górki, żeby szybko i skutecznie dopasować najlepszą ofertę.

Uwierzcie mi, że gdy w poniedziałek o 8:01 zaczniecie rozmowę, tak jak zaczął ją Pan Jan Kowalski, to po drugiej stronie słuchawki rekruter od razu nabierze werwy do pracy. Oczywiście metodę tę można, a wręcz należy, stosować nie tylko w poniedziałkowe poranki. 

Stąd bądźcie jak Janek, podawajcie konkrety na początku rozmowy. Zdradzę Wam na koniec jak to wygląda w liczbach. Bo oczywiście oprócz zdrowia psychicznego rekrutera, ma to też taki wymiar. Załóżmy, że przebijanie się przez pytania początkowe zajmuje 1-2 minuty, mnożąc to razy 30 telefonów dziennie, robi nam się nawet i 1 godzina rozmów z kategorii czy Pan/Pani dzwoni z olx’a czy może jednak z Grudziądza. 

Czy warto być studentem i pracować?

Czy warto być studentem i pracować?

Dzisiejszy tekst kieruję do tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją ścieżkę zawodową, czyli do najmłodszej grupy społecznej na rynku pracy – uczniów oraz studentów. Przekraczając magiczną granicę osiemnastego roku życia wiele osób staje przed dylematem – iść na studia, czy pracować? Okazuje się, że najlepiej jedno i drugie, ponieważ takie rozwiązanie ma wiele plusów.
Po pierwsze obecnie w Polsce obowiązują przepisy, które pozwalają osobom uczącym się do 26 roku życia zarabiać pełną stawkę brutto bez odprowadzania składek oraz podatków. Czyli zakładając, że osoba taka zarabia 19,70 zł brutto na godzinę, w praktyce zarabia 19,70 zł netto. Bez statusu osoby uczącej się taka osoba zarabiałaby około 14,70 netto, czyli prawie 5 zł mniej. W skali miesiąca, przy wypracowanych 100 godzinach, daje to kwotę 500 zł. Nie trzeba być mistrzem ekonomii, aby wiedzieć, że lepiej mieć 500 zł więcej niż mniej.
Drugi powód jest trochę mniej oczywisty, ale również bardzo ważny na rynku pracy. Chodzi tu rzecz jasna o doświadczenie zawodowe. Często na rozmowach kwalifikacyjnych rekruter bądź przełożony sprawdza w CV co wcześniej robił kandydat, z którym rozmawia. Bardzo mile widziane jest jak osoba starająca się o pracę przez okres studiów pracowała. I nie chodzi tutaj o pracę, na którą teraz aplikuje, to nie muszą być te same obowiązki, ani nawet podobne, ale pokazuje to potencjalnemu przyszłemu pracodawcy, że taka osoba ma już pewne nawyki odpowiedzialności, doświadczenia pracy w grupie, zna wartość pieniądza, na który sama zapracowała. Taki kandydat bardzo zyskuje w oczach podczas rozmowy.
Kolejny argument również jest związany z finansami, ale od strony pracodawcy. Obecne przepisy funkcjonujące sprawiają, że pracodawcy bardziej opłaca się zatrudnić osobę ze statusem osoby uczącej się niż bez. Składki, których firma nie musi odprowadzać sprawiają, że jest to często decydujący argument przy wyborze kandydata do pracy.
Często spotykam się z argumentem, ale ja już nie mam czasu na pracę, bo mam zajęcia w ciągu tygodnia. Osobiście uważam, że jest możliwe znalezienie takiej pracy, którą da się połączyć z tokiem studiów. Niektórzy pracują tylko wieczorami, a jeszcze inni wyłącznie w weekendy. Wszystko zależy od wykonywanej pracy oraz porozumienia się z pracodawcą, ustalenia wspólnego grafiku, który obu stronom będzie odpowiadał.

Podsumowując powyższe argumenty stwierdzam, że warto pracować w czasie nauki i takie rozwiązanie zawsze będę polecał nie tylko ze względów ekonomicznych, o których pisałem wyżej, ale również na doświadczenie, które będziemy w stanie zdobyć. Każdy ma oczywiście inną sytuację, jedni muszą pracować, inni mogą, ale nie zmienia to faktu, że warto wykorzystać ten okres, w którym możemy zarabiać więcej.

Adresy e-mail w CV

Adresy e-mail w CV

Cześć!

Dzisiaj przychodzę do Was z tematem – małą ciekawostką o wielkim znaczeniu – na którą wciąż nie wszyscy kandydaci o pracę zwracają uwagę. I choć było to już poruszane wielokrotnie, to nawet w dzisiejszym świecie zdarzają się te, jednocześnie smutne i zabawne, wpadki. O co dokładnie chodzi? Z perspektywy rekrutera opowiem Wam o adresie mailowym. Ale zanim konkrety…

Prowadzisz działalność. Wyobraź sobie, że musisz znaleźć odpowiednią osobę na ważne stanowisko. Pomyśl o tym, że musisz przeprowadzić proces rekrutacyjny. Twoim zadaniem jest znalezienie:

  • dyrektora banku
  • przedstawiciela handlowego
  • pracownika recepcji

Wydaje się to być łatwe, ale pamiętaj, że ta osoba będzie wizytówką Twojej firmy. To ona będzie odpowiedzialna za przyjmowanie gości, kontakt z potencjalnymi klientami i Twoim towarzyszem. Masz to? Jedziemy dalej.

Śmieszny, zabawny, przekorny, czy po prostu żałosny – adres e-mail w CV

Ogłoszenie o pracy wystawione, zgłoszenia zebrane, więc czas na przeglądanie CV. Znajdujesz kilku odpowiednich kandydatów i dzwonisz z zaproszeniem na rozmowę rekrutacyjną. Jako profesjony rekruter informujesz, że po zakończonej rozmowie wyślesz dodatkowo wiadomość mailową z terminem i miejscem spotkania. Wcześniej tego nie zauważasz, ale teraz pytając: „Czy wskazany w CV adres mailowy ankabananka@buziaczekwczolko.pl jest… właściwy?” – co? Ktoś chce mnie buziaczkować? Trudno czasem powstrzymać uśmiech.

Tak, tak, takie adresy mailowe w CV ciągle się zdarzają! I za każdym razem zastanawiam się, kto jest bardziej zakłopotany w tej sytuacji? Ja, bo nie wiem jak i czy komentować nazwę maila, czy osoba, która z takim adresem się identyfikuje i wstawia go do dokumentów aplikacyjnych? No cóż.

Błędy młodości w czasach dorosłości – adres e-mail w CV

Oczywiście, każdy z nas popełnia błędy, każdy z nas był młody i każdy z nas kiedyś (a czasami i teraz) chciał być po prostu fajny. Kiedyś to śmieszyło, szczególnie w gronie znajomych, gdy rozsyłaliśmy sobie takie „buziaczkowe” maile. Ach, ta młodość…

Jasnym jest też, że jako profesjonalistka w pracy rekrutera nigdy nie oceniam nikogo przez pryzmat tego, jak przedstawia siebie w nazwie adresu e-mail. Jednak zaskakuje mnie fakt, że w dobrze napisanych CV kandydatów zdarzają się takie „cukierkowe” lub „koteczkowe” wpadki. Nasuwa mi się wtedy pytanie: czy naprawdę nie można zadbać o konstrukcję adresu mailowego w CV? Konstrukcję normalną, stonowaną, a przede wszystkim, konkretną. Nie trzeba być cool i próbować na siłę tych „buziaczków”, żeby mieć fajny i dobrze wyglądający w życiorysie adres e-mail.

Chęć zwrócenia uwagi rekrutera, czy zwykłe nabijanie się – adres e-mail w CV

Muszę przyznać, że czasami się zdarza, że kandydat ma naprawdę dobre referencje, ale praca przechodzi mu obok nosa przez taką wpadkę. Chociaż powinnam napisać, że przechodzi mu koło „buziaczka”…

Jak wspomniałam, poznaję kandydatów przez to, co mają napisane w CV, więc wybierając najlepszego nie mogę pozwolić sobie na brak profesjonalizmu. Wyobrażasz sobie „koteczka” na stanowisku dyrektora banku? Albo „cukiereczka”? No właśnie. Każdy chce się w jakiś sposób wyróżnić w swoim CV, ale nie tędy droga. Wykrzykuję zdecydowane NIE! tej metodzie i zachęcam do poszukania innych dróg do zainteresowania swoim życiorysem.

Pozdrawiam i do usłyszenia!

stacjarekrutacja
Impel Business Solutions sp. z o.o.
ul. Antoniego Słonimskiego 6,
50-304 Wrocław
71 711 01 44 praca@stacjarekrutacja.pl
Facebook

Oferty pracyO nasWspieramyBlogFAQKontakt

Polityka prywatnościRegulamin
© 2025 Stacjarekrutacja | Impel Business Solutions sp. z o.o.
Z uwzględnieniem zobowiązania określonego w art. 4c ustawy z dnia 8 marca 2013 r. o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych (tj. Dz.U. z 2019 r. poz. 118 z późn. zm.), spółka Impel Business Solutions Sp. z o.o., ul. A. Słonimskiego 6, 50-304 Wrocław, NIP: 8992311290, oświadcza, że posiada status dużego przedsiębiorcy w rozumieniu Załącznika I do Rozporządzenia Komisji (UE) nr 651/2014 z dnia 17 czerwca 2014 r. uznającego niektóre rodzaje pomocy za zgodne z rynkiem wewnętrznym w zastosowaniu art. 107 i 108 Traktatu (Dz. Urz. UE L 187 z 26.06.2014 r., s. 1, z późn. zm.).