Telefon w sprawie pracy – jak ułatwić życie sobie i rekruterowi

Poniedziałek, godzina 8:01, biuro gdzieś w Polsce, dzwoni telefon. Naciskając zieloną słuchawkę jestem niemal pewny tego co zaraz usłyszę. Przypuszczenie graniczące z pewnością podpowiada mi, że będzie to brzmiało mniej więcej tak: „Dzień dobry, ja w sprawie pracy, aktualna?”. Mimo wszystko trochę się łudzę…może to właśnie tym razem będzie inaczej. Może to właśnie teraz dzwoni do mnie ktoś, kto od samego początku będzie w stanie w sposób konkretny, powiedzieć czego ode mnie oczekuje.
I tutaj przejdźmy do tytułu mojego wpisu „Telefon w sprawie pracy – jak ułatwić życie sobie i rekruterowi”. Nie chodzi mi o uczenie kogokolwiek, jak ma przebiegać rozmowa z rekruterem, bo jak będzie inaczej to strzeli focha – absolutnie nie to jest moją intencją.
Chcę napisać parę słów na temat tego jak sprawić, żeby taka rozmowa przebiegła sprawnie i była satysfakcjonująca dla obu stron.
Zacznijmy od tego, że jako duża firma poszukujemy pracowników w całej Polsce. W każdym z regionów, rekruterzy prowadzą po kilka, kilkanaście procesów rekrutacyjnych na raz. Chcąc pozyskać kandydatów publikujemy ogłoszenia o prace, głównie w portalach internetowych, ale także w gazetach czy na plakatach/ulotkach. W każdym takim ogłoszeniu umieszczamy swój numer telefonu – ten sam numer w różnych ogłoszeniach, na różne stanowiska. Myślę, że już powoli rozumiecie o co mi chodzi.
Tutaj wróćmy do naszej sytuacji. Odbieram telefon, każdy z nas (rekruterów) ma swój „powitalny” tekst, który przy ilości telefonów, które odbieramy, wchodzi w krew i wypowiadamy go niczym automatyczna sekretarka: „Dzień dobry, Przemysław L. ,HR for Business, słucham”. Napięcie rośnie…co zaraz usłyszę, ostatnie ułamki sekundy, kiedy mam jeszcze nadzieję, że będą to konkrety… „Dzień dobry, ja w sprawie pracy, aktualna?” – jednak nie…
A przecież można inaczej: „Dzień dobry, po tej stronie Jan Kowalski, ja w sprawie oferty na pracownika ochrony w Krakowie, ul. Conrada, aktualne?”. Zapytacie – tylko tyle? Tak, dla nas to aż tyle. Od razu na wejściu mamy konkrety, wiemy gdzie i czego szuka osoba po drugiej stronie. Mając te informacje możemy od razu skupić się na sprawie, w temacie której dzwoni kandydat.
Powiecie, że Jan Kowalski z przytoczonego przykładu, znalazł konkretne ogłoszenie, stąd miał okazję być konkretny. A co z osobami, które dostały od kogoś numer telefonu i nie widziały ogłoszenia? Myślę, że takie osoby też powinny zacząć rozmowę od informacji skąd dzwonią i jakiej pracy szukają. Mając takie informacje rekruter będzie miał już z górki, żeby szybko i skutecznie dopasować najlepszą ofertę.
Uwierzcie mi, że gdy w poniedziałek o 8:01 zaczniecie rozmowę, tak jak zaczął ją Pan Jan Kowalski, to po drugiej stronie słuchawki rekruter od razu nabierze werwy do pracy. Oczywiście metodę tę można, a wręcz należy, stosować nie tylko w poniedziałkowe poranki.
Stąd bądźcie jak Janek, podawajcie konkrety na początku rozmowy. Zdradzę Wam na koniec jak to wygląda w liczbach. Bo oczywiście oprócz zdrowia psychicznego rekrutera, ma to też taki wymiar. Załóżmy, że przebijanie się przez pytania początkowe zajmuje 1-2 minuty, mnożąc to razy 30 telefonów dziennie, robi nam się nawet i 1 godzina rozmów z kategorii czy Pan/Pani dzwoni z olx’a czy może jednak z Grudziądza.
Polski
Українська